25 maja 2013

4.Złudzenie

Bogowie, bogowie, bogowie!
- DAVE! – krzyczę. Zauważają mnie. Widzę jak zmieniają obrany kierunek, idą do mnie.  Nie mogę dla nich zrobić nic więcej. Muszę znaleźć innych.
Robię w myślach listę. Dave i Alice już do mnie idą. Evanlyn pójdzie do lasu, też jest względnie bezpieczna. Zostają Mark, Jerami i Shelia. Krzyczę ich imiona, choć sama już nie słyszę mojego głosu, który zaginął wśród innych głosów. Gardło mnie boli. Jak długo już tu jestem i nawołuje rodzeństwo?
Hałas jest okropny. Głowa mnie już od niego boli. Próbuje odnaleźć resztę rodzeństwa, ale nie jestem w stanie równocześnie szukać ich oraz pilnować Dava i Alice. Są już coraz bliżej. Wchodzą na sąsiedni dach. Muszą już tylko go przejść i będą przy mnie. Będzie już dobrze.
Nagle niewyobrażalny hałas wstrząsa wioską. Wręcz dosłownie – czuje że dach się zatrząsł. Wszyscy milkną i patrzą w jeden punkt. Podążam za ich wzrokiem. Na środku wioski stoi ktoś od Pierwszego. Wokół jego palców tańczą iskry, a nad nim snuje się jeszcze dym. Czarodziej.
Widzę przerażenie na twarzach mieszkańców. Sama czuje uścisk w sercu. Magia u nas jest niemal niespotykana, a jeśli już jest to w zabawkach lub książkach. Nie wiemy jak z nią walczyć. Nie wiemy jak jej unikać.
Jakiś mężczyzna nie zrażony tym pokazem biegnie na niego. Lekko wycofana prawa ręka, dłoń zaciśnięta w pięść. Czarodziej lekko się śmieje. Kpiący uśmiech pozostaje na jego twarzy kiedy wykonuje płynny ruch prawą ręką. Coś co przypomina piorun wydostaje się z jego ręki. Napastnik upada. Nie czuje zapachu spalenizny, nie widzę osmalonego ciała. Po prostu leży. Czarodziej triumfalnie podnosi pięść.
- Śmierć wrogom Pierwszego! – krzyczy.
I nagle nic nie idzie tak, jak powinno.  Tłum nie pędzi. Widzę jak niemal wszystkie twarze zmieniają emocje odmalowane na twarzach. Zamiast strachu, widzę satysfakcje. Tylko nieliczni wycofują się do bocznych ulic. Ciągle widzę strach na ich twarzach.
- Śmierć wrogom Pierwszego! – odpowiadają ci, którzy zostali.
Zdrajcy! Tchórze! Bali się tylko tłumu! Tłumie w sobie wszystkie przekleństwa. Jeśli tylko coś zawołam, będę wrogiem wszystkich. Zginę tak samo, tak jak ten mężczyzna.
Nie rozumiem już nic. Czemu uciekali, skoro nie boją się Pierwszego. Te kilkanaście osób nie mogło popchnąć tłumu. Może źle zinterpretowałam emocje… A może nie rozpoznali jeźdźców.
Albo to po prostu tchórze! Zdrajcy, którzy są „wierni” tylko temu, kto jest aktualnie ich panem. Wzbiera się we mnie nienawiść, większa niż ta którą kiedykolwiek czułam. Jednocześnie, czuje się bezsilna. Wiem, że nic nie zdziałam. Nic nie będzie już tak, jak dawniej. A ja nie mogę nic zrobić – bo co może zrobić dziewczynka? Siedzieć i patrzeć. Nawet nie strzelam celnie z procy! Umiem tylko robić głupie napary i miski! „Hej, chcesz miskę z naparem w zamian za to że będziesz walczyć z Pierwszym, który ma wielką armie z czarodziejami?”
Nienawidzę bezsilności! Nienawidzę zdrady! Trzeba mieć jakiś honor, trzeba być wiernym! To po prostu kłamcy! I mordercy! Przez Pierwszego giną niewinni! Gdyby Clare żyła uratowałaby tak wielu!  Ale nie żyje. Nie pomoże już nikomu.
Czuje wyrzuty sumienia. Mogłam tam pójść, mogłam ratować innych. Wiem, co należy zrobić w takim przypadku. Ale nie poszłam.  Wolałam siedzieć na dachu i patrzyć się jak inni umierają.
- Wszystko w porządku, Roxi? – pyta Alice. Dziesięciolatka kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Tak… Wszystko ok.  Wracajmy już do domu. Pewnie wszyscy już wrócili.
Cóż, schodzimy z dachu. Nie za bardzo możemy zrobić coś innego. Na wszelki wypadek idziemy bocznymi uliczkami. W końcu, to teraz my jesteśmy tutaj wrogami. Nie rozumiem. Kompletnie nic nie rozumiem. Zazwyczaj dobrze odczytuje ludzkie emocje. Nie wiem co teraz poplątałam. Na pewno coś musiałam. Przecież nie mogli tak szybko zmienić zdania, a ja wyraźnie widziałam ich strach. To nie możliwe.
Chyba że…
Nie. To nie dorzeczne. Pierwszy na pewno nie może nam zmienić myśli. Przecież jest już Ruch Oporu. Nie jestem głupia, słyszałam o nim pogłoski. Gdyby Pierwszy zaczął być na tyle potężny by coś takiego zrobić, pokonaliby go.
Albo po prostu Ruch Oporu by nie istniał. Po co zachowywać przy życiu problem, skoro można go łatwo zniszczyć.
Wręcz czuje, jak moje myśli się kłócą. Nigdy wcześniej nie czułam niczego takiego. Dość dziwne. Jedna część ciebie uważa, że jest tak, inna, że jest inaczej, a kolejna, że jest zupełnie inaczej.  Słyszałam że niektórzy tak mają. Teraz uważam, że to chyba nie jest normalne. Prawdopodobnie zalicza się jako rozdwojenie jaźni. Chyba, że ktoś ma więcej głosów w swojej głowie.
Alice zerka na mnie od czasu do czasu. Martwi się. Wie, że tak naprawdę jestem wściekła. Nie rozumiem, jak można być niewiernym swojej ojczyźnie. Według niej, większość moich ideałów legła w gruzach. Tak naprawdę nie tak łatwo jest mnie złamać.
Kiedy przechodzimy obok trupa, zerkam na nią. To ona jest z nas wszystkich najwrażliwsza. Widzę, że ją to boli. Przecież zginęli ludzie.
Za nami idzie Dave. Prawie nigdy nie pokazuje uczuć. Znowu tak jest. Po prostu idzie za nami. Powinnam być z niego dumna – w końcu maski to moja specjalność. Nie zdziwię nikogo mówiąc że tak nie jest.
W końcu docieramy do domu. Wszyscy są. Czyli Ev mnie usłyszała i poszła do domu. Udało jej się zrozumieć o co mi chodziło. Sądząc po ustawieniu butów wzięła zgarnęła po drodze Sheile, Jeremiego i Marka. Reszta została w domu.
Są tutaj dwie pary butów których nie znam aż tak dobrze – Sean i Josh. To rozsądne, że nie chcą się teraz przedzierać przez miasto – trupy na ulicach nie wyglądają zbyt zachęcająco…
Kiedy ściągam buty, kiedy nadbiega Sheila. Przytula mnie, a ja odwzajemniam uścisk. Po chwili podnosi na mnie wzrok. Nie rozumie jeszcze więcej niż ja. Nie rozumie, czemu jej martwi sąsiedzi leżą na ulicach. To dla niej za trudne.
Kucam przy niej.
- Idź do pokoju – mówię. – Za chwilę do ciebie przyjdę.
__________________
Wiem, wiem, chwilę mnie nie było. Nie miałam weny. Na razie może być parę przerw, ale wpadłam na pomysł jak zapobiec takim sytuacją. Nie wiem ile jeszcze potrwa sprawienie by działał, ale chyba wytrzymacie? :D

2 komentarze:

  1. Roxi ,bardzo ładnie i sorry że zaczęłam czytać ale nie moglam się powstrzymać :)

    OdpowiedzUsuń